Friday 25 February 2011

Przedsmak

Nie bede oryginalna jak tez napisze o pogodzie;)) No ale jak tu nie pisac o dniu takim jak wczoraj...15'C, slonce, wiosenny cieply wiatr i Ten Zapach powietrza!! Z wrazenia kupilam zonkile i po powrocie z przedszkola od razu poszlysmy z Sophie do ogrodka, mama na kubas zielonej herbaty a corka na wyczekane zabawy w swoim domku. Wczoraj szlam w rozpietym plaszczu zimowym, szalik i rekawiczki zostaly w domu;))) Nic dodac nic ujac, chce taka pogode codziennie do 21 marca, a potem to juz pelen odlot, 20 stopni w cieniu poprosze i z dnia na dzien coraz cieplej!! Jakby tylko mozna bylo takie petycje do kogos pisac i blagac o pogode.....

I tutaj mama, wreszcie nawiazalam kontakt ze sloncem;)) I przysiegam, gdybym tak wczoraj caly dzien spedzila w tym jednym miejscu to bym dzis lekko opalona byla. Powoli czuc cieplejsze slonce, jakies takie inne niz to zimowe. I prosze zauwazyc ten rekaw 3/4!!! I wcale nie bylo mi zimno! Juhu!!


A tu Corka. Wreszcie zadowolona ze mogla byc bez czapki, ze kurtka zimowa mogla byc zamieniona na kamizelke na ta krotka ogrodkowa chwile;)


Drzwi na ogrod byly otwarte jakis czas, swieze pachnace powietrze wypelnilo mieszkanie, zamiast dusznego suchego powietrza ogrzewanego domu.




Wieczorny deser byl istnie wiosenny.


A wieczorem slonce mowilo nam Dobranoc w ten sposob


24 dni do Wiosny!!!!!!!!!!!

Thursday 24 February 2011

7:50

Jak juz kiedys pisalam, Sophie przebudzona rano nie robi (jak narazie, boje sie tego momentu kiedy zacznie) zadnych scen, nie marudzi. Od razu skacze w lozku, gada i opowiada mi co sie jej snilo. I tak dzis panna S wygladala o 7:50 rano, przed wyjsciem do przedszkola.


A w ramach pocieszania: do Wiosny 26 dni!!!!!!!!!!!!! Wiec niech sie wymrozi co sie ma wymrozic, nich pada ile chce, niech bedzie szaro i ponuro...Ale tylko do 20 marca, od 21 marca nie wybacze zimna, szarosci, plaszcza zimowego i kozakow.

Milego czwartku wszystkim;))

Ps. Czy sluchaliscie radia Chilli Zet?? Ja z racji ze jestem za granica slucham na internecie klik . Polecam, zwlaszcza jak sie ma chwile dla siebie (jak dziecko w przedszkolu) albo wieczorem jak chce sie ciszy i chillout'u po calym dniu.

Sunday 20 February 2011

Leniwie i rozwazania niedzielne

Niedziela leniwa. Mielismy gosci, Sophie wniebowzieta jak inni poswiecaja jej uwage non stop, jak moze robic salta z tata w nieskonczonosc, jak inni sie wyglupiaja, itp. I poniewaz tata pracuje caly tydzien to niedziela jest dla nas. Dzis rzadzily puzzle zanim przyszli goscie. Sophie nie do nich zbytnio cierpliwosci. Mam nadzieje, ze jeszcze jej nie ma, ze niedlugo bedzie siedziec i ukladac. Cierpliwosc nie jest tez moja mocna strona, wiec moze stad i corka wysiedziec przy puzzlach nie moze dluzej;)

Jak dzis zmywalam, tak nagle przypomnialy mi sie moje wojaze po USA. I zachcialo mi sie spakowac w tempie natychmiastowym i pojechac. Na miesiac, zwiedzac, zachwycac oczy widokami, odpoczac od wszystkiego, pokazac Sophie kawalek swiata. Jednym z moich takich malych marzen na temat Sophie jest wlasnie zaszczepic w niej chec i milosc do zwiedzania, do podrozy, do poznawania swiata, ludzi, kultur, kuchni. Chce zeby byla otwarta na ludzi, zeby miala zajomych wszystkich religi, kultur, narodowosci. I mam nadzieje ze wlasnie fakt ze mieszkamy w Anglii pomoze w tym, ze chodzac do przedszkola gdzie inne dzieci sa roznych kolorow, jezykow i narodowosci nauczy ja od malego zyc wlasnie w takim otoczeniu.



Friday 18 February 2011

Jak za dawnych czasow

Sophie w przedszkolu a ja jedzac lunch slucham Tego na caly regulator, tancze i spiewam ile sil w plucach. Och, jak za dawnych czasow, w domu rodzicow jako nastolatka tak sie wydzieralam i tanczylam jak nogi poniosly, jakby caly swiat sie zatrzymal. Byl tylko taniec (uwielbiam tanczyc), moje wycie (bo nie ma co ukrywac, zdolnosci do spiewania to ja nie mam) i glowa pelna pomyslow;)

Szalonego weekendu Wam zycze;))

Ps. I posluchajcie tego, czy nie przypominaja sie Wam stare, dobre czasy!!!!

Wednesday 16 February 2011

Kawalek Brukseli

Pierwszego dnia, zaraz po zagoszczeniu sie w hotelu, poszlismy zwiedzac najblizsza okolice. Bez mapy, ktora zostawilam w hotelu szlismy przed siebie, poznajac mniej znane zakatki miasta. Gdybym miala wybrac jedno zdjecie, ktore wedlug mnie najlepiej obrazuje Bruksele, to byloby to wlasnie to:


Mnostwo szklanych, wysokich budynkow, flagi, szerokie ulice, troche zieleni. Bardzo formalnie, europejsko.








A poza madra, europejska atmosfera jest tez ta bardziej bliska memu sercu w zwiedzanych miejscach. Atmosfera kawowa, z historycznymi budynkami, atmosfera rodzinna, z odpoczynkiem w tle.


















I jak to w Brukseli, nie obedzie sie bez wszechobecnych czekoladek;) Szczere mowiac jadlam tam czekolade tylko raz, ta ktora byla nam dana do kawy. Musialam sie jakos oprzec pokusie, bo jak ja sie dorwe do czekolady to nie mam konca, a na silowni ostatni raz bylam wieki temu wiec musialam sie powstrzymywac.






Sophie nie je slodyczy, czasami dostanie od taty pol ciastka, ale poziom cukru podnosimy jej owocami. Ale wiadomo, dziecko tez od czasu do czasu musi miec chwile slodkosci wiec jedna taka rzecza, ktora zasmakowala Sophie najbardziej sa lody. I tak kiedys powiedzialam jej, ze jak zje lunch dostanie lody na deser. 2,5latkowi nie trzeba juz wiecej mowic, zapamietala sobie to zdanie, i w Brukseli jak czekalismy na pociag powiedziala: Sophie zjadla sniadanie, teraz Sophie je lody. Miala racje z tym sniadaniem, wiec i tak tez sie stalo w ramach zabijania czasu i odwrocenia uwagi dziecka od marudzenia. 

Friday 11 February 2011

Hotel Bloom

Zacznijmy wycieczke od hotelu. Ale slowem wstepu: jestem znana z tego ze zanim zabukuje jakis hotel, przez 2-3 tygodnie sprawdzam oferty, czytam opinie o hotelu, ogladam zdjecia zarowno oficjalne zamieszczone na stronie internetowej oraz te zamieszczone przez innych podroznych. I dopiero po takich szpiegowskich podejsciach cos bukuje (czym oczywiscie doprowadzam Davida do bialej goraczki, bo on nie rozumie jak mozna tak dlugo szukac hotelu). I tak bylo z hotelem w Brukseli, ale czas na sprawdzania info trwal tym razem jeden dzien!!! Wiec bylam z siebie tym bardziej zadowolona gdy zobaczylam hotel w calej okazalosci.

Hotel znalazlam przez http://www.ebookers.com/. Polecam! Nasz hotel byl pierwszym na liscie, tani a jakosc, obsluga, czystosc warta byla o wiele, wiele wiecej (co sie rzadko zdarza, z reguly jest odwrotnie).

Tak wiec po przybyciu na miejsce czekaly na nas takie widoki i wygody:





A w pokoju najwieksza atrakcja dla Sophie bylo ogromne lozko


I bardzo szybko wykorzystala jego przeznaczenie, hop hop hop





Oraz wieczorny widok z naszego okna



Jeszcze raz goraco polecam, po pierwsze ebookers (jesli jest potrzeba zmiany daty pobytu zwracaja oni 100% koszty, a poniewaz jest to bukowanie przez internet mozna korzystac z kazdego zakatka swiata). A po drugie, polecam Hotel Bloom. Blisko stacji metra, 10min od duzego centrum handlowego, 30min piechota do centrum. Idealny na dlugie jak i krotkie pobyty.

Niedlugo relacja ze zwiedzanych miejsc;)

Thursday 10 February 2011

Jestesmy, wrocilismy. Wrazenia i zdjecia beda pozniej, ale beda,wybor z ponad 500 zdjec. Pogoda byla calkowicie inna niz ta, ktora nas powitala w UK, slonce i prawie wiosennie, wiec na zwiedzanie akurat. Duzo chodzilismy, wedlug nas Bruksela jest w miare malym miastem jesli chodzi o dystanse. Z rana bralismy metro w dane miejsce, a pozniej planowalismy dalsze czesci dnia i wszedzie dochodzilismy korzystajac ze slonca. Musze szczerze powiedziec, ze Bruksela nie ujela mnie specjalnie za serce, nie czulam sie tam tak jak np w Paryzu. W Brukseli ludzie chodza w grupach, sprawiaja wrazenie ogromnie madrych ludzi, wciaz gdzies biegna trzymajac w reku teczki, projekty, walizki, na kazdym rogu slyszy sie mieszanke jezykow, rozmowy o Europie, o Olimpiadzie 2012 w Londynie, itp. W Paryzu dla kontrastu, wszyscy tak jakos powoli zaczynali dzien, wszedzie czuc bylo kawe, rogale, zapach jakis taki piekny byl, ja calkowicie zaczarowana paryskim urokiem. Moze powodem tego mojego niezbyt wielkiego wrazenia z Brukseli jest fakt ze uwielbiam wszystko co francuskie, Paryz od zawsze byl na mojej zlotej liscie miejsc, ktore chce zobaczyc, poczuc, zwiedzic.

Ale Bruksela natomiast jest wymarzonym miejscem dla zwiedzajacych z dziecmi w wozkach. W metrze windy to standard, wszedzie sa podjazdy, niskie krawezniki. Nie moge sie wypowiedziec na temat przewijakow, bo nie zmieniamy juz Sophie pieluch tak czesto. Ale miasto jest czyste, duzo szklanych budynkow, jedyny maly minus to oznaczenia w metrze, na drogach, ulicach. Dluuugo nam zajelo znalezienie lini metra ktorych potrzebowalismy, jak juz myslelismy ze jestesmy w dobrym miejscu, na dobrym peronie, odeslano nas w inne miejsce, gdzie i tak nie moglismy sie doszukac oznaczen. No ale jako ze mieszkamy w miejscu zdominowanym przez tzw public transport, to szybko sie zorientowalismy co i jak.

Jesli chodzi o Sophie to jak najbardziej jest mala turystka, ale nie dalo sie ukryc faktu, ze ta turystka ma 2,5roku, ma swoje zdanie i bardzo czesto wyraza je krzykiem, placzem i dosadnie mowi co chwile: NO! Codziennie mowi coraz wiecej, miesza jezyki w jednym zdaniu i powtarza wszystko co uslyszy. Czesto slyszelismy z jej ust: Merci i nne francuskie slowa. Sophie zdecydowanie jest teraz w okresie buntu dwulatka, wszystko jest na Nie, sprawdza nas i probuje na kazdym kroku, ale ja nadal staram sie byc silna i nie poddawac jej fanaberiom, ale jednoczesnie ja obserwuje i staram sie reagowac pozytywnie jesli chodzi o jej rozwoj i potrzeby, nie zwracam uwagi na typowe bez-powodowe bunty. Mam nadzieje, ze ten okres nie potrwa dlugo i juz niedlugo powroci do bycia ta grzeczna Sophie;) Ale jak narazie niech sobie jeszcze troche pomarudzi i bedzie typowym dzieckiem;)

No nic, zmykam do edycji zdjec zeby Was juz niedlugo uraczyc widokami Brukseli i zaprosic na blogowa podroz.

Milego srodka tygodnia, oby nie tak deszczowego jaki jest dzis u nas...

Saturday 5 February 2011

Bon Voyage

No to jedziemy jutro. Wedlug prognozy kilka najblizszych dni w Belgi bedzie deszczowych, ale w miare cieplych jak na luty, miedzy 8-10 stopni. Moze byc...Chociaz ten deszcz mnie nie zacheca, bo 1. moje wlosy beda znow zyly swoim zyciem, niewazne co na nich zrobie, co poloze, jak wyprostuje. 2. zwiedzanie w deszczu jest jakby nie patrzac z deko upierdliwe, zwlaszcza z dzieckiem. 3. nie zabieram kaloszy, a moje botki nie wytrzymaja nawet kropli deszczu. Sprawdzalam juz to, i po lazeniu w mokrym wracam praktycznie w takim stanie jakbym szla w samych skarpetach.

Ja piernicze, ile jest pakowania nawet na 4 dniowy wyjazd. Moze to dlatego ze ja mam OCD, i fizycznie nie jestem w stanie wyjechac nie zabierajc najpotrzebniejszych wedlug mnie rzeczy (tysiac odzywek, serum, itp na moje wiecznie nie-takie wlosy); nie moge zamknac za soba drzwi jesli wczesniej nie wysprzatam kuchni, toalety; przygotowalam chyba z 5kg jedzenia dla Sophie, na jutro na sniadanie w pociagu, potem zrobilam dla niej caly lunch, cala misa owocow i warzyw, chrupki ryzowe, ciasteczka, marchewka, ogorki, woda, rodzynki, morele, sery (ona moze je jesc kilogramami) i tony innych przegryzek. Tak to jest jak sie polacza dwie takie:jedna co lubi jesc, a druga, dla ktorej priorytetem jest zdrowe i ciagle jedzenie corki.  No i tak latalam dzis po domu, gora, dol, kuchnia, pokoje, zrobic obiad na dzis, wszystko zapakowac, paszporty, walka z drukarka, ktorej sie odechcialo wspolgrac przy drukowaniu biletow na pociag. Ale oczywiscie co bylo najwiekszym problemem w tym calym pakowaniu???? Co ja mam na siebie zalozyc?? Co wziac, co z czym kolorystycznie wspolgra, czy nie bedzie mi za zimno, a moze za cieplo, w koncu bedziemy jesc w restauracjach, chodzic po muzeach, katedrach (choc jakos nie znalazlam zbyt duzo miejsc do zwiedzania w Brukseli), jezdzic metrem w ta i tamta. I tak siedzialam w tej szafie i komodzie i dumalam. Tego nie lubie, to mi sie juz nie podoba, to bym nawet zalozyla ale zapomnialam wyprac no to klops. Wy tez tak macie, czy to tylko ja taka jakas przekrecona jestem?? Faceci maja taaaaaak latwo. Ok, jeansy, 3 podkoszulki (jedyny wybor to jaki kolor, bo wiadomo kazdy t-shirt jedno i to samo), skarpety i boxerki, hop siup, facet spakowany. Chyba zaczne chodzic w boxerkach i t-shirtach. I oczywiscie nie wspomne juz o tym jak to wczorajszy zakup pary spodni i getrow wcale ale to wcale nie ulatwia mi podjecia decyzji w co sie ubrac;)

No dobra, koncze, musze pomalowac paznokcie a potem sie jakos zapauzowac zeby nie miec zarysowan.
Dam znac fotorelacja po powrocie (czy ja wspomnialam ze ciagne ze soba mojego nikona z w miare duzym obiektywem? Nie wiem gdzie go wcisne bo juz kazdy milimetr torby zawalilam duperelami).
Milego weekendu i poczatku tygodnia w slonecznej aurze;)

Thursday 3 February 2011

Piekny gosc...

zawital dzis u nas. Rozpromienil nie tylko nasz dom,ale takze moja twarz na caly dzien;)

Tuesday 1 February 2011

Poliglotyzm w wydaniu 2,5 latki

Sophie podczas zabawy:

- No,no, to my ball!! Mama nie catch ball.

- Thank you my mummy.

- Beten (hebr.brzuch) boli. Logi (tak nadal siebie nazywa) zrobi siusiu i beten nie boli.

- Bye mama!
- A Gdzie Ty idziesz?
- Do toalety.

- Sophie, jaka bajke chcesz obejrzec?
- Hmmmmmm, I don't know.

- Logi gi upa, now Logi je agody. (Sophie zjadla zupe, teraz zje jagody)

Takie dialogi i monologi mamy codziennie. Miliony ich. Czesto nawet David sie mnie dopytuje co ona powiedziala;))

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...